Do Czapajewa (jeden z bohaterów Rewolucji Październikowej) przychodzi jego adiutant i rozgorączkowany mówi:
- Panie generale, słyszałem, że wysyłają pana na placówkę dyplomatyczną do Paryża, czy to prawda?
- E tam... prawda, ale ja tam nie chcę jechać.
- Ależ dlaczego?
- Bo ja wiem jak tam jest? Będę tam o suchym pysku siedział?
- To może ja pierwszy pojadę i zaraz przyślę panu relację, jak w tym Paryżu jest naprawdę.
- Ty durak, jak mi przyślesz, przecież oni wszystko czytają, co do mnie przychodzi. Jak napiszesz, że tam jest co wypić, to mnie nie puszczą.
- Panie generale, ja napiszę szyfrem, np. flaszka to bedzie książka i kto
bedzie wiedział o co chodzi?
Adiutant pojechał do Paryża i przysyła po 2 tygodniach list:
"Panie generale, Paryż jest dla nas, lubiących czytać, istnym rajem. Na każdej ulicy, na każdym rogu jest księgarnia. Wczoraj przyszedł do mnie znajomy, przyniósł książkę i przeczytaliśmy ją we dwóch. Ja miałem też jedną książkę, to zaraz też ją przeczytaliśmy. Kolega chciał czytać dalej, więc poszlismy do księgarni i kupiliśmy cały karton książek. Czytaliśmy do rana. Nad ranem wciąż chciało nam się czytać, ale wszystkie księgarnie były już zamknięte. Dlatego poszliśmy do jednego znajomego, który sam pisze książki. Miał tylko jedną książke, ale dobre i to... przeczytaliśmy w trójke. Wtedy ten znajomy wział się do roboty i zaczął pisać. On pisał, a myśmy czytali."
24/02/1997 |